niedziela, 6 maja 2012

Nasz Dziennik" podaje, że po katastrofie smoleńskiej ktoś na terenie Federacji Rosyjskiej manipulował przy telefonie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według gazety, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ustaliła, że odsłuchiwano pocztę głosową. Prokuratura wojskowa uznała jednak, że można tu mówić jedynie o dzwonieniu na cudzy koszt, a nie o wykradaniu informacji. Ostatecznie stwierdzono, że nie doszło do popełnienia przestępstwa. Jak podaje "ND": Ekspertyza ABW jest jednoznaczna. Jak stwierdza prokuratura, "nieustalona osoba" na terenie Rosji uruchamiała 10 i 11 kwietnia 2010 r. telefon Nokia 6310i zarejestrowany na Kancelarię Prezydenta, a użytkowany przez Lecha Kaczyńskiego. Do pierwszego włączenia telefonu doszło tuż po katastrofie, bo o godz. 10.46. Kolejne połączenia miały miejsce następnego dnia o godz. 12.40 i 16.20. Chodziło o numer polskiej poczty głosowej - 505 114 114. /W Polityce/


Antoni MACIEREWICZ, szef parlamentarnego zespołu badającego tragedię smoleńską, poseł PiS: Ujawnienie tej informacji to jeden z przełomowych momentów w badaniu tego co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku. A jeśli, jak twierdzi "Nasz Dziennik", chodzi o 10.46 czasu rosyjskiego, to mamy do czynienia z informacją wręcz szokującą.

Dlaczego?
Bo to kwestionuje zupełnie podstawową informację spośród tych podawanych przez Rosjan - tę o czasie katastrofy. Od początku był z tym zresztą kłopot. Najpierw podawano godzinę 10.56, następnie 10.40, ostatecznie stanęło na 10.41. Ten czas potwierdzały wszystkie podawane nam dane - z wieży, z czarnej skrzynki, z parametru lotów. Wszystko to było dostosowane do przyjętej godziny 10.41. Jeżeli teraz okazuje się, że do telefonu pana prezydenta włamano się już o godzinie 10.46, czyli niecałe cztery minuty po dotychczasowym czasie katastrofy, to oznacza, że musimy zweryfikować także i to kiedy doszło do katastrofy. Nie ma bowiem fizycznej możliwości by odnaleźć telefon i następnie włamać się do niego jeszcze w czasie gdy pogorzelisko płonie, przewalają się fragmenty tupolewa. Taka sytuacja nie mogła mieć miejsca.

A więc wniosek - katastrofa mogła zdarzyć się wcześniej niż dotąd podawano?
Tak, taki wniosek można wyciągnąć, jest to oczywiste. Jeśli godzina 10.46 dotyczy czasu rosyjskiego, a wszystko na to wskazuje, katastrofa musiała się zdarzyć wcześniej, przynajmniej o kilkanaście minut niż dotąd podawano. To oznacza zaś, że cała dokumentacja, którą dysponujemy w tej sprawie, została sfałszowana. To by oznaczało, że jesteśmy świadkami jakiejś gigantycznej manipulacji w tej sprawie, z której i pan Jerzy Miller, szef komisji badającej tragedię i prokuratura musieli sobie zdawać sprawę.

Nawet jednak jeśli jest to czas polski, to informacja i tak jest szokująca. Bo świadczy iż dwie godziny po tragedii rzekomo pogubieni, pogrążeni w chaosie i przerażeni Rosjanie podejmowali działania jak najbardziej precyzyjne i dowodzące raczej dobrego przygotowania niż zaskoczenia. Wiedzieli co robić, nie cofali się przed niczym.
To znaczy także iż świadomie podejmowali działania zmierzające do wykradzenia informacji dotyczących bezpieczeństwa i polityki państwa polskiego. Uderzali w państwo, które właśnie straciło elitę. To stawia pytania o penetrację pozostałych urządzeń elektronicznych. I o to dlatego zapewniano nas, jak dziś wiemy już niezgodnie z prawdą, iż bez polskiego pozwolenia nikt nie miał dostępu do materiałów i informacji jakie znajdowały się przy prezydencie RP, polskich generałach i ministrach.

Po raz kolejny widzimy, że Rosjanie zachowują się jakby byli na tę katastrofę przygotowani. To niewyobrażalne, żeby z marszu, po takiej tragedii, jeśli jest  niespodziewana, podjąć tak precyzyjne działania skierowane przeciw państwu, którego elita zginęła. Nawet najlepsi kagebiści są chyba do tego niezdolni.
W pełni się zgadzam. Zespół Parlamentarny kilkakrotnie już wskazywał, że podejmowano szereg działań, które można nazwać przygotowawczymi, przed tragedią. Choćby obecność pięciu rodzajów rozmaitych służb wojskowych w okolicach lotniska, w tym specnazu! Po co tam, od początku, żołnierze specnazu?  A równocześnie zupełna "bezradność" w ratowaniu ofiar tragedii, żadnej próby udzielenia im pomocy.

Wspomniał pan o prokuraturze. Jak pan minister ocenia umorzenie śledztwa w sprawie odsłuchiwania prezydenckiego telefonu 10 kwietnia?
Wyłączenie tego wątku do osobnego śledztwa, a następnie umorzenie pod pretekstem, że nie jest to przestępstwo a jedynie nieuprawnione skorzystanie z telefonu pana prezydenta Rzeczypospolitej, to jakaś kpina ze zdrowego rozsądku. Należałoby to nazwać po prostu matactwem.