Stanisław Zagrodzki, kuzyn ofiary katastrofy smoleńskiej,
ujawnia, że prywatnie zlecił amerykańskim ekspertom badania m.in.
samolotowego pasa bezpieczeństwa z miejsca tragedii. Badania ujawniły
obecność trotylu. Jak ustaliła „Gazeta Polska Codziennie”, próbki badane
przez polską prokuraturę na obecność materiałów wybuchowych wciąż są w
Rosji.
- Jednostkowe badania odczynnikowe wykazały obecność trotylu we fragmentach pasa bezpieczeństwa, którym przypięta była moja kuzynka
– mówi „Codziennej” Stanisław Zagrodzki, bliski śp. Ewy Bąkowskiej.
Potwierdza, że materiały zostały przesłane teraz do innego instytutu na
badania szczegółowe. Którego? Zagrodzki nie chce zdradzić, o jaki
ośrodek chodzi. Ujawnia jedynie, że w USA. – Naukowcy nalegali, abym
nie informował mediów przed zakończeniem ostatecznych analiz, ale kiedy
przeczytałem artykuł w „Rz” o śladach trotylu na fotelach, nie mogłem
milczeć. Zwłaszcza że pas bezpieczeństwa to przecież integralna część
właśnie fotela – mówi.
Wczoraj prokuratura wojskowa najpierw zdementowała informacje, jakoby na
wraku tupolewa znajdywały się ślady materiałów wybuchowych, aby
następnie przyznać słowami płk. Ireneusza Szeląga, szefa Wojskowej
Prokuratury Okręgowej: – Nie powiedziałem, że nie znaleźliśmy trotylu, tylko, że eksperci nie stwierdzili jego obecności i czekamy na wynik badania.
Polscy biegli używali dwóch rodzajów urządzeń do badania wraku tupolewa.
Jedno było wykalibrowane na wykrywanie substancji mogących być
wybuchowymi. Drugie, czułe, nastawione zostało na obecność materiałów
wybuchowych. Obydwa zareagowały i dały odczyt pozytywny.
http://niezalezna.pl/34356-badania-wykazaly-obecnosc-trotylu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz